Czego nauczyła mnie praca zdalna w podróży?

Piszę ten artykuł, siedząc na lotnisku w Atlancie. Wracam właśnie z ponad miesięcznego pobytu w Gwatemali, Salwadorze i Nikaragui, gdzie po raz kolejny już raz łączyłam podróż z pracą zdalną. Od 5 lat testuję tryb życia typowy dla cyfrowych nomadów. Przez ten czas zdobyłam umiejętności, które uważam za niezwykle przydatne w pracy wirtualnej asystentki i copywritera. Oto najważniejsze z nich!

Elastyczność, czyli jak nie zwariować

Praca zdalna bywa stresująca. Tak jak podróże. Połącz obie te rzeczy, a otrzymasz kombinację, która wielokrotnie doprowadzała mnie do skrajnych sytuacji, w których marzyłam o stabilnej posadzie w biurze i dwutygodniowych wakacjach w tropikach. Przyjazd do nowego kraju, nawet jeśli poprzedzony odpowiednim researchem, zawsze wiąże się z pewnego rodzaju ryzykiem. Mam w głowie te wszystkie dni na wyjazdach, kiedy internet padł i nie wiadomo było, kiedy wróci, znalezienie sklepu z lokalnymi kartami SIM przypominało szukanie igły w stogu siana, pokonanie 100 kilometrów, zamiast planowanych 2 godzin, zajmowało 8, a zarezerwowany nocleg nie istniał od kilku dobrych miesięcy. A deadline gonił…

Dzisiaj, zdecydowanie lepiej niż na początku, znoszę podobne sytuacje. Wiem, że w podróży niczego nie można być pewnym na 100 %. Dlatego zawsze biorę pod uwagę różne scenariusze, ale też nie dramatyzuję, kiedy coś pójdzie nie po mojej myśli. Duża elastyczność pomaga mi radzić sobie z narastającym stresem, dostosowywać się do zastanej rzeczywistości i zwyczajnie nie zwariować.

Dyscyplina, czyli sztuka samomotywacji

Wydaje Ci się, że cyfrowy nomada to osoba, które całe dnie wyleguje się na plaży? Taka, która tylko od czasu do czasu siada przy komputerze – głównie po to, by uwiecznić swoje miejsce pracy na zdjęciu, które opublikuje później w sieci? Jasne, praca zdalna sprzyja rozleniwieniu i zapominaniu o priorytetach. Dopóki jednak z pracy finansujesz podróże, nie możesz pozwolić sobie na zupełny luz.

Do dziś pamiętam jeden z pierwszych wyjazdów połączonych z pracą zdalną. Południe Tajlandii, grupa znajomych i ja jedyna pracująca w – dosłownie – pocie czoła w reggae barze, kiedy reszta eksplorowała okolicę. Chciało mi się płakać. Uwierz mi, nie ma nic łatwego w tym, kiedy zatrzymujesz się w zachwycającym miejscu, ale zamiast wyjść mu naprzeciw, musisz najpierw usiąść przed komputerem i zacząć pracować. Gdyby nie dyscyplina, czym prędzej uciekłabym ze zdanego biura i oddała się przyjemnościom, jakie czekają na mnie w podróży. Wiem jednak, że to najprostsza droga do zawalenia terminów i nadszarpnięcia zaufania klientów. A stąd już tylko kilka kroków, by stracić źródło dochodów. I szybko wrócić do domu.

Umiejętność samomotywowania się do pracy zdalnej to nie tylko wyraz profesjonalizmu wobec klientów, ale też długofalowy sposób na zachowanie dobrej kondycji psychicznej.

Organizacja, czyli optymalizacja czasu

Zamiłowanie do organizowania swojego życia towarzyszy mi odkąd pamiętam. Dzięki podróżom, chcąc nie chcąc, opanowałam sztukę planowania niemal do perfekcji. Od szukania lotów i noclegów, przez research dotyczący przepisów wizowych i lokalnej kuchni, po przygotowanie mniej lub bardziej szczegółowego harmonogramu pobytu – organizowanie to dla mnie jedna z głównych przyjemności każdego wyjazdu.

Praca w roli wirtualnej asystentki, to idealne zajęcie dla osób, które uwielbiają wszelkiego rodzaju to-do-list, wyszukiwanie informacji czy choćby dokonywanie rezerwacji. A im lepiej jesteś zorganizowany, tym łatwiej przyjdzie Ci godzenie pracowych i podróżniczych obowiązków.

Odkąd swoje wyjazdy łączę z pracą zdalną, moje umiejętności planowania przeskoczyły na jeszcze wyższy poziom! Dobrze zorganizowany czas pracy pozwala wycisnąć jak najwięcej z każdego wyjazdu. I na odwrót – odpowiedni plan podróży sprawia, że pracuję wydajniej. Jedyna pułapka? Maksymalizacja! Walczę z tym, że czasem pracuję za dużo i chcę zobaczyć zbyt wiele, doprowadzając siebie do skrajnego zmęczenia. Złapanie balansu to jak dla mnie największa sztuka pracy zdalnej w podróży.

Produktywność, czyli moc dobrych nawyków

Długofalowe godzenie ze sobą pracy zdalnej i podróży wymaga sporej gimnastyki, a przede wszystkim – produktywności. Gdyby nie związane z nią nawyki i narzucone sobie zasady, najpewniej odpuściłabym już na samym początku.

Moje sposoby na produktywność? Przede wszystkim:

  • tworzę komfortowe miejsce pracy – praca w piżamie w łóżku jest fajna, ból kręgosłupa – mniej, a leżenie z laptopem na hamaku tylko na zdjęciach wygląda tak dobrze,
  • pracuję w godzinach, w których jestem najbardziej wydajna – najtrudniejsze zadania wykonuję wcześnie rano, pozostałe zostawiam na późny wieczór,
  • planuję czas wolny, który jest dla mnie dodatkową motywacją – wizja wejścia na wulkan lub nurkowania z żółwiami to najlepsza siła napędowa w pracy zdalnej,
  • odcinam się od social mediów – w trakcie pracy nie wdaję się w niekończące się rozmowy ze znajomymi czy dyskusje w facebookowych grupach, do których należę,
  • odpisuję na maile tylko dwa razy dziennie – przed rozpoczęciem pracy i na jej koniec,
  • korzystam z narzędzi, które usprawniają moją pracę – Trello, Toggl czy Canva to tylko niektóre z nich.

Praca zdalna w podróży to temat rzeka. Dajcie znać, czy chcecie przeczytać o nim nieco więcej!

6 komentarzy do wpisu „Czego nauczyła mnie praca zdalna w podróży?

  1. Ciekawe i inspirujące, Może by się tak wziąć za siebie i spróbować samemu coś podziałać 😀 słowo klucz: samodyscyplina 😉

    • Idealnie trafiłaś, bo kolejny wpis na blogu będzie poświęcony moim początkom jako freelancer. 🙂 Jednak już teraz mogę napisać Ci, że postawiłam wszystko na jedną kartę i od czasu studiów konsekwentnie pracowałam zdalnie jako copywriter. Źle się czułam w pracy biurowej, sporo też już podróżowałam. W pewnym momencie mogłam pozwolić sobie na pracę w podróży i tak to się toczy… od 5 lat. Wiem, że ten – dość ryzykowny – scenariusz nie sprawdzi się u każdego, ale więcej o tym w najbliższym poście. Nazbierałam trochę przemyśleń dla osób, które chcą zacząć pracować zdalnie, ale nie wiedzą jak się za to zabrać.

Dodaj komentarz